Tytuł oryginalny: -
Seria: Gdzie diabeł mówi dobranoc (2)
Książka na LC
Chciałabym móc stwierdzić z cała pewnością, że rzadko brakuje mi słów, aby coś wyrazić, ale być może nie jest to do końca prawda, więc tak nie zrobię. Co nie zmienia faktu, że patrząc na tę książkę, na myśl nasuwa się "eee... i co ja mam z tym teraz zrobić". No właśnie, co? Pozycja taka, że nawet wahałam się, czy w ogóle cokolwiek na jej temat pisać, bo a nuż faktycznie nie znajdę odpowiedniej ilości słów, aby oddać jej...
... nijakość? To stwierdzenie chyba najlepiej oddaje moje odczucia wobec tej pozycji. Niby coś się dzieje, niby jest jakaś fabuła, konflikty i tajemnice, a koniec końców... meh. I nawet nie jestem pewna, czy chcę poświęcić te mocno niecałe 30 złociszy, aby zapoznać się z zamknięciem historii. Niby zazwyczaj staram się kończyć cykle, jednak w tym przypadku rozczarowanie kradnie całą uwagę i nieszczególnie skłania do poświęcenia jeszcze większej uwagi Gdzie diabeł mówi dobranoc. Szkoda, bo z tego co kojarzę, wrażenia po poprzedniej części miałam całkiem pozytywne (a może to była kwestia, że i też mniej lat na karku? Jakkolwiek by nie patrzeć, trochę minęło pomiędzy lekturą obu tych tomów), a teraz... teraz to aż brak słów.
A może wręcz szkoda klawiatury. Szkoda tym większa, bo Karina Bonowicz jest polską pisarką, a myśląc o polskiej fantastyce nie nasuwa mi się cały korowód nazwisk, jak to bywa w przypadku tej zagranicznej. Cóż, trudno, Bonowicz najwyraźniej nie dołączy do pisarzy, z którymi bym kojarzyła rodzime poletko bardziej lub mniej magicznych dziwów.