2024-10-18

Kubasiewicz Magdalena - Cienie z Donlonu


Tytuł oryginalny: -
Seria: Cienie Avy Carey (1)
Książka na LC
Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce, wręcz nawet w innym życiu śmiem rzec, była sobie Rowling, która wydała Pottera. Pamiętam relacje z gigantycznych kolejek przed księgarniami - potteroszaleństwo mnie ominęło, za przygody młodego czarodzieja wzięłam się ze sporym opóźnieniem, bo uznałam, że nie będę pędzić za wszystkimi, którym ewidentnie na mózg się rzuciło. Ale jak już się wzięłam... to jakoś tak miłoby było dostać list z Hogwartu. A ten jakoś nieszczególnie chce przyjść. I to chyba nawet nie dlatego, że Voldi zrobił małą czystkę w Ministerstwie Magii... Ale wiecie co?

   Chrzanić Hogwart.

   Nie żartuję. Dlaczego właściwie, nasuwa się pytanie? Ano dlatego, że wyszła (no dobra, oficjalna premiera niby dopiero 06.11, ale z wydawnictwa można dorwać już-teraz-zaraz i oczywiście że z tej możliwości skorzystałam) najnowsza książka Magdaleny Kubasiewicz, w której... tak, lądujemy w szkole. Dosłownie. Wprawdzie nie jako uczniowie, ale hej - to nadal szkoła magii i pełna tejże magii! I do tego osadzona w dokładnie tym samym świecie, co cykl o Jagodzie Wilczek. Nie, z Belladonną się tu nie spotykamy, choć pojawiają się znajome nazwiska. I nie, uprzedzam, nie traktuję tego w kategoriach minusa: inna bohaterka, inne terytorium, inna historia, nawet jeśli pojawiają się punkty wspólne. I nie, nie jest wymagana znajomość poprzedniej serii; wszystkie niezbędne informacje otrzymujemy w tym tomie.

   I wiecie, co? Jakby mnie kto spytał, co wolę: Jagę czy Avę, to... naprawdę nie umiem znaleźć na to odpowiedzi. Wiem jedno: seria o Potterze Cieniom z Donlonu to może co najwyżej buty czyścić. Albo robić za podnóżek, o.

2024-10-17

Stewart Andrea - Cesarzowa kości


Tytuł oryginalny: The Bone Shard Emperor
Seria: Tonące cesarstwo (2)
Książka na LC
Dopiero co zachwycałam się Córką kości, na temat której rozwodziłam się tutaj. Naprawdę nie trzeba było długo czekać na to, aż dopadnę kolejną część (przy czym podpowiem, że 3 tom ma wyjść już-zaraz, bo jutro, czyli 18 października) i się w nią wgryzę. Zamiast dzikiej radości, że och-ach, jakie to jest wspaniałe, w trakcie jej czytania pojawiła się konsternacja.

   A ta bynajmniej nie miała zamiaru zmaleć i zniknąć.

   Ujmę to w ten sposób: nie jest to zła książka. Naprawdę. Wręcz nawet bardzo dobra, bo tylko szukałam okazji, żeby móc do niej zerknąć. Ale autorka sięgnęła po wątek, od którego – potocznie mówiąc – opadł mi 👃. I już nie jestem aż tak zachwycona jak w przypadku debiutu Stewart, a szkoda… Niemniej, wyciągnęłam z niej jeden morał: rodzicu, jeśli masz jakieś kluczowe informacje, jeśli chodzi o funkcjonowanie twojego świata – za żadną cholerę nie ukrywaj ich przed potomstwem, bo potem odbije się to wszystkim czkawką.

2024-10-13

Marillier Juliet - Córka Lasu


Tytuł oryginalny: Daughter of the Forest
Seria: Siedmiorzecze (1)
Książka na LC
Wyrastamy z baśni, ale baśnie - niekoniecznie wyrastają z nas. Jakkolwiek by to nie brzmiało. Zmierzam jednak do tego, że choć książki z wszelkimi opowiastkami, jakimi karmi się dzieci, pozostały w szczeniackich latach, to wszystkie te historie w nas pozostają. Trwają. Żyją, w ten czy inny sposób. A czasem nawet przyoblekają się w nowe szaty, gdy weźmie się za nie ktoś z iskrą tworzenia i utka o wiele większą opowieść niż historyjka na dobranoc.

   Sześć łabędzi - baśń Grimmów została wrzucona w realia świata dawnej Brytanii, na irlandzkie ziemie, gdzie czarowny lud ma swe królestwo i prowadzi własne gry. Można rzec - skoro to ta konkretna baśń, to po co czytać? Wszak wszystko już wiadome, jak się to odbędzie. Ale nowozelandzka pisarka nadała wszystkim imiona. Historie. Wtłoczyła w nowe ramy, pozostawiając bardzo wyraźny ślad oryginalnej opowieści, tworząc tym samym coś nowego, mimo iż nowe nie jest. Wykroczyła znacznie poza ramy Sześciu łabędzi, ale niestety! W Polsce mamy wydane tylko dwie książki z cyklu Siedmiorzecza, gdzie internety informują, że jest ich tak naprawdę 6 + jedna dodatkowa, taka "pomiędzy". Nawet nie wiecie, jak okropny mam o to ból tylnej części ciała...

2024-10-06

Wójtowicz Milena - W świetle nocy


Tytuł oryginalny: -
Seria: -
Książka na LC
Pierwsze spotkanie z twórczością pani Mileny kojarzę jak przez mgłę. Wrota wpadły w moje ręce tak dawno, że to aż w innym życiu było, a potem długo, długo nic. Następnie natknęłam się na opowiadanie w Hardych baśniach - o, jak mi dobrze na me zawodowe serduszko zrobiło! Do tej pory pamiętam te jęki nieszczęsnego przedsiębiorcy (z którym się zresztą zgadzam!), że jak to tak, jak na ZWUA można podać, iż przyczyna rozwiązania umowy leży po stronie pracodawcy, kiedy to pracownikowi się wzięło i zmarło! No niestety, przepisy mamy, jakie mamy, ale o nich się rozwodzić tu nie będę, bo to jednak nie jest blog kadrowy, tylko głównie książkowy. Wracając do tematu - potem przyszły kolejne antologie, dzięki którym zapoznałam się bliżej ze strzygą-BeHaPowcem. I nie powiem, Sabina Piechowicz bardzo szybko zdobyła moją sympatię.

   Stąd też nie zastanawiałam się specjalnie długo, kiedy zobaczyłam, iż ukazała się kolejna książka Wójtowicz. Sabinka jest? Jest. Pozycja niezależna od poprzednich? Owszem. No to na dobrą sprawę naprawdę nie było co specjalnie długo rozważać (chyba że decyzję, czy wziąć wersję papierową i mieć zgryz, gdzie to kolanem upchnąć w pokoju czy może ebooka i mieć problem miejsca z głowy) i po prostu dołączyć W świetle nocy do kolekcji.

   I nie, skąd, wcale nie ruszyłam jej właśnie dziś i wcale a wcale nie pożarłam w całości, ignorując fakt, że recenzja innej pozycji czeka rozgrzebana... WCALE.

2024-10-05

Stewart Andrea - Córka kości


Tytuł oryginalny: The Bone Shard Daughter
Seria: Tonące cesarstwo (1)
Książka na LC
Fantastyka w pewnym sensie goni własny ogon, przynajmniej w moim odczuciu. Magia taka, siaka, owaka, miecze, łuki, futra, kły, runy. Słowem - wszystko się powtarza, nawet jeśli pomysły na poprowadzenie historii są inne i nawet jeśli rzeczy zostaną nazwane inaczej. Taka eteromancja z Psów Pana Świątkowskiego? Niby coś nowego, a jak się zastanowić, to klasycznie DnDkowa magia - słowa i komponenty. Tylko tyle, że nie trzeba co wieczór na nowo czytać własnej księgi zaklęć, bo treść formuły magicznie się ulotniła po spleceniu czaru...

   Tak że nie miałam specjalnie wielkich oczekiwań co do przedstawionego świata, gdy sięgałam po Córkę kości. Nawet nie jestem pewna, jak ją dorwałam i dlaczego - wiem tylko, że wylądowała na moim mailu i sobie podczytywałam, mając luźniejsze chwile. I co się okazało? Otóż pani Stewart najwyraźniej powiedziała "sprawdzam!" i jak dla mnie - wygrała to rozdanie. Serio. Ja poniekąd też, bo się bardzo miło zaskoczyłam, chociaż nazwisko Maas na okładce, pod polecajką, każe podejść sceptycznie do tej pozycji. Tak, nieszczególnie jestem fanką tejże autorki, a ryki Rhysanda zapisały się w mej pamięci chyba do końca życia. Z polecajek od szerzej znanych autorów - zamieszczonych na tylnej okładce - dowiadujemy się, że Córka kości jest debiutem. Jeśli ktoś ma jakieś uprzedzenia co do debiutów, to jak na moje oko - w tym przypadku trzeba je odwiesić jak najdalej. Zwłaszcza że zgarnęła kilka nagród, a ja się tylko zastanawiam, jakim cudem nie jest ona szerzej znana... a może naprawdę żyję pod kamieniem?

2024-09-20

Komunikat Rady Języka Polskiego

Poprawna pisownia - rzecz bardzo ważna. Błędy ortograficzne zazwyczaj wypalają mi oczy, aczkolwiek wszystko - rzecz jasna - zależy też od kontekstu. Bo przecież zdarza się, że jest stosowana mocno alternatywna pisownia po to, by coś dodatkowo podkreślić, uwypuklić. Ale tak? Zwłaszcza w miejscach, gdzie poprawność powinna być wręcz nieskazitelna? To już zupełnie inna para kaloszy. Pewnie, w prywatnych rozmowach można nieco przymknąć oko na zgubione ogonki czy przecinki (zwłaszcza że znak interpunkcyjne są kapkę bardziej skomplikowane niż ortografia i przyznaję się, sama tu bezbłędna nie jestem), ale w miejscach, gdzie grono odbiorców jest znacznie szersze, toooo... no, wypadałoby choćby próbować trzymać poziom, a nie jechać klasycznym językiem madkowym, od którego krwawią oczy. A żeby to robić, trzeba znać zasady. Te zaś nie są wyryte w kamieniu i się zmieniają.  Tak że od 2026 roku czeka nas parę zmian i już teraz należałoby je sobie zacząć przyswajać, żeby wraz z powieszeniem nowego kalendarza nagle nie okazało się, iż popełniamy błędy tam, gdzie wcześniej ich nie było. Poniżej możecie zapoznać się z komunikatem Rady Języka Polskiego, ewentualnie zerknąć do źródła.

2024-09-17

Grace Hannah - Icebreaker


Tytuł oryginalny: Icebreaker
Seria: Maple Hills (1)
Książka na LC
Niech was nie zmyli opis książki sugerujący, że nie jest to pozycja nieprzynależąca do szeroko pojętego gatunku fantasy. Bo w pewnym sensie jest i nawet wytłumaczę, dlaczego, choć nie na samym początku. W każdym razie - i tak stoi oczko wyżej niż jakże cudowna Princesa, mimo iż okładka dumnie krzyczy, że Icebreaker jest hitem tłuk-tłoka. A coś, co jest hitem tłuk-tłoków czy innych wattpadów w mojej hierarchii zdecydowanie stoi bardzo nisko, bo bynajmniej nie należy się spodziewać literatury wysokich lotów.

   Z tym podejściem nie zawiodłam się i teraz - w zasadzie książeczka na jedno popołudnie, do przejrzenia i zapomnienia praktycznie natychmiast. Nic odkrywczego, nic pouczającego, głównie do westchnięcia, pokręcenia głową i ostatecznie umieszczenia w wychodku jako zapasowy papier toaletowy. Nie żartuję. Tak że na ten moment nie przewiduję kolejnego zetknięcia się z twórczością pani Grace (gdzie nazwisko, jak dowiadujemy się ze strony autorki, nie jest prawdziwe. Imię jest. Niemniej trochę mnie zastanawia, że informacji o pisarce w internetach jest jak na lekarstwo... ale dobra, mniejsza, oceniam twórczość, nie twórcę), no, chyba że jednak zostanę do tego sprowokowana...

   Ale - do brzegu. I uwaga na nisko latające spojlery! Bo tych będzie dużo.