Ocena: 8/10
Wydawnictwo: SQN
Tłumaczenie: -
Redakcja: Magdalena Świerczek-Gryboś
Korekta: Kornelia Dąbrowska, Julia Młodzińska, Sandra Popławska
Data wydania: 2025 (wyd. I tej edycji)
Data oryginalnego wydania: 2019
Narrator: trzecioosobowy
Wydawnictwo: SQN
Tłumaczenie: -
Redakcja: Magdalena Świerczek-Gryboś
Korekta: Kornelia Dąbrowska, Julia Młodzińska, Sandra Popławska
Data wydania: 2025 (wyd. I tej edycji)
Data oryginalnego wydania: 2019
Narrator: trzecioosobowy
I jest! Udało się dopaść kontynuację Post scriptum, a następnie praktycznie pożreć. Jednym kęsem niemalże. Ja wiem, naprawdę, przyjemności się sobie dawkuje, ale co poradzić? Lektura wciągająca, czytać powoli nie umiem, a jeśli jednak tak się dzieje i przedzieranie się przez treść graniczy z tempem ślimaka, to... jest źle. Bardzo źle. Ewentualnie mam w dłoniach podręcznik nudniejszy od flaków z olejem...
No co tu mogę powiedzieć? Było bardzo dużo Sabinki (tak, strzyga behapówka nadal jest najjaśniejszą gwiazdą, jak na moje oko), troszkę dziadowania (nie w tym sensie, który nasuwa się jako pierwszy!) – generalnie bardzo dużo powrotów z poprzedniej części i jeszcze coś tajemniczego na dokładkę... Do tego wszystko niezmiennie okraszone charakterystycznym dla autorki humorem - no jak nie mam być zachwycona, jak?! I tylko żal, że nie miałam znaczników pod ręką, bo by się przydały. I to nie po to, by punktować bzdury, jak to miało miejsce w BZK!
Nic tak nie zaostrza apetytu jak świeży trup... co. A na poważnie - kołkowanie biednego Piotrusia wprawdzie się nie powtarza, co nie oznacza, iż wieje nudą w życiu brzeskich nienormatywnych. Co to to nie. Zaczyna się niewinnie, bo od odwołanego wesela - no zdarza się, czasem narzeczeni dochodzą do wniosku, że jednak to nie jest to i tak dalej - zawsze lepiej wycofać się wcześniej niż po zawiązaniu małżeńskiego węzła - niemniej to dopiero wierzchołek góry lodowej. Bo już na samym początku widać, że ktoś w tym palce maczał. Ponadto mamy też Żanetę, dziadówę borową, która nie tylko musi dopiero odkryć swoje nienormatywne ja, ale i poradzić sobie z zadaniami godnymi przedstawiciela PS Professional Business Consulting. Oraz ze stalkerami...
Książka jest super, możecie ją brać w ciemno, rozrywka i ból brzucha zagwarantowane - możemy się wszyscy rozejść, dziękuję za uwagę. Nie ma co marnować czasu, kiedy można po prostu czytać! A tak troszkę poważniej?
Widać, że Post Scriptum nie pozostanie dylogią (tom trzeci zresztą potwierdzony), bowiem po lekturze tej książki nadal pozostają pytania. KTO, DLACZEGO?! Nazwisko proszę, ogólnie całego tego gałgana również, najlepiej na srebrnej (złotą też się zadowolę...) tacy. Bo nagałganił i wszedł w szkodę niczym krówka w pole sąsiada. Znaczy, ciągu dalszego potrzebuję po prostu jak kania dżdżu!
Bardzo fajnie patrzy się na bohaterów i ich relacje. Mają swoje problemy - choć w przypadku Piotrusia naprawdę jest to wręcz absurdalne (i zabawne - wszyscy dookoła widzą i wiedzą, a ten jeden biedaczek? Klapki na oczach i okopanie w bunkrze swych przekonań!). Są też jak najbardziej naturalne – bez wiecznej, słodkopierdzącej zgody słodkiej niczym babeczki wykupkane przez jednorożca. Tarcia są jak najbardziej normalne, inna sprawa, co się z nimi potem zrobi...
Jak wcześniej wspomniałam - pozycja praktycznie wręcz pożarta, a co za tym idzie, historia wciągnęła po uszy. Mocniej wybijają się w niej dwa wątki, jeden "główniejszy", drugi bardziej poboczny, ale ponieważ stadko bohaterów to – w uproszczeniu – jedna ekipa, to i tak się splatają i przenikają, i tak, co oczywiście jest jak najbardziej naturalne. Wójtowicz poprowadziła je z właściwym sobie wdziękiem i lekkością pióra sprawiającą, że mało mi jej twórczości (na szczęście chwilowo na niedobór nienormatywnych narzekać nie będę – w kolejce czeka kontynuacja W świetle nocy), przy okazji dotykając ważnych kwestii, problemów jak najbardziej realnych, choć tu akurat podlanych sosem fantastyki.
Niestety maksymalnej oceny tym razem nie przyznam – czegoś mi w całości chyba zabrakło, jakiejś dodatkowej iskierki? A może wręcz przeciwnie, czegoś było za dużo... Na ten moment nie jestem do końca pewna, trudno mi wskazać, co nie do końca "siadło" – co by to jednak nie było, z ręką na sercu stwierdzam, że obok Vice versa obojętnie przejść nie można. I jak ktoś lubi urban fantasy - to nie powinien pomijać brzeskich nienormatywnych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz