2025-05-29

Kingfisher T. - Zagłada puka do drzwi


Tytuł oryginalny: A Sorceress Comes to Call
Seria: -
Książka na LC
Są bajki i bajki... O ile Koreański koncert uczuć jest naiwną bajeczką bez większego polotu, umiejscowioną w prawdziwym świecie, tak Zagłada... Cóż, wystarczył mi jeden rzut okiem na opis książki i nazwisko autora, żeby po prostu wiedzieć.

   Wszak już wcześniej Kingfisher wzięła na tapet baśnie i przekuła je w Pokrzywę i kość - ale w tym przypadku trudno mówić o konkretnej opowieści; ot, są pewne znane elementy, splatające się w jedno. Tutaj jednak pisarka wrzuciła na warsztat konkretną - myślę, że również i dość znaną - baśń braci Grimm, Gęsiareczkę. Oczywiście przy tej okazji odkopałam również i samą baśń (mam nadzieję, że posiadana wersja rzeczywiście jest bardzo bliska oryginału - nie ma to jak stare wydanie, niestety chociażby po Śpiącej królewnie widzę, że pewna cenzura i tak się wkradła), żeby odświeżyć pamięć i ocenić, jak bardzo Zagłada opiera się na pierwowzorze.

   Cóż mogę rzec...? Duch baśni w pewnej części zdecydowanie został zachowany, a poza tym - nie będzie novum (przynajmniej dla tych, co już się przyglądali tej pozycji) stwierdzenie, iż jednocześnie ta historia zyskała sporo mroku. Tak, nie obyło się bez solidnego zamieszania w kotle i sięgnięcia po całkowicie niesłodkie przyprawy... Zainteresowani? To zapraszam do dalszej lektury!

   Cordelia jest czternastolatką odartą z jakiegokolwiek prawa do prywatności - matka nie uznaje czegoś takiego, jak zamknięte drzwi do pokoju. Mało tego - musi być bezwzględnie posłuszna i zachowywać się odpowiednio, bo w przeciwnym razie matka sięga po magię i dosłownie czyni z córki marionetkę. No i najwyraźniej celem jej istnienia jest również znalezienie bogatego męża... Ale, ale, żeby na takiego zapolować, to najpierw matka musi dorwać odpowiednie zasoby finansowe, a takowe powinien zapewnić przyklepany przed księdzem związek z majętnym mężczyzną. Zadanie tym trudniejsze, że kościelne rytuały zrywają magiczne więzy... ale że co, ona miałaby nie dać rady owinąć swej ofiary dookoła małego palca?! Rzecz niemożliwa - tak więc dotychczasowy dom zostaje porzucony i bohaterka razem z matką przenosi się do posiadłości Dziedzica...

   Jeśli ktoś nie pamięta, to tak w wybitnie telegraficznym skrócie: królewna została wyprawiona wraz ze służącą do innego królestwa, w którym miała poślubić królewicza. Ale że służka podła, to wymusiła zamianę miejsc i na dodatek rozkazała zabić Faladę, którego łeb zawisnął na bramie... Oczywiście tożsamość księżniczki (która to gęsi musiała pasać) została odkryta, służka - delikatnie mówiąc - pogoniona i wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Natomiast w rękach Kingfisher historia ta znacznie się rozrosła. Brak tu kochającej królowej-matki (za to jest paskudna czarownica, zwana Zagładą...), pojawiają się Dziedzic i jego siostra, której od początku coś nie gra. Starsza panna nie jest w ciemię bita, czuje pismo nosem, nie mówiąc już o tym, że i samo zachowanie Cordelii (bo po co mieć głowę na karku i normalnie dziecko wszystkiego nauczyć - nie, lepiej rzucić, że ma się zachowywać, ma nie sprawić zawodu i generalnie ma wszystko po prostu wiedzieć. Bo wiedzę nabywa się przez osmozę, logiczne, nie? Nie wspominam już nawet o tym cholernym posłuszeństwie...) wzbudzało pewne podejrzenia. I nie, panienka nie ganiała za gęsiami - te onegdaj hodowała Hester (siostra Dziedzica), co nie znaczy, że nie pojawia się tu żaden gęsi kuper (w końcu użyty tu czas przeszły to sugeruje, czyż nie?).

   Historia mnie wciągnęła. Bardzo. Książkę połknęłam praktycznie w mgnieniu oka, z przerwami na kilka warknięć (bo znalazła się niemądra istota, co postanowiła spróbować mi poprzeszkadzać). Jak na mój gust - fabuła płynie bardzo gładko, znajdą się też niespodzianki (i to nawet nie ze względu na oryginalną baśń). Przy czym jednocześnie autorce udało się przedstawić siat... hm, jednocześnie mający magię i jakby jej niemający. Ot, pozostały jakieś okruchy, bardziej sztuczki niż prawdziwa, potężna magia - a przynajmniej takie panuje przekonanie. I ten koncept nawet przypadł mi do gustu. Świat nie jest idealnie czarno-biały, a bohaterowie mają też swoje problemy, pragnienia, wątpliwości. Nie widzę tu takiego typowo bajkowego podejścia, że skoro jest miłość, to hej - ślub i żyli długo i szczęśliwie, bo przecież to jest jedyna dopuszczalna możliwość! Za to mamy toksyczne relacje

   Bohaterowie? Hm, TO ZALEŻY. Cordelię polubiłam, nawet jej współczułam; ten wymóg niezamykania drzwi jest wręcz wyjęty z koszmarów (tak, cenię sobie prywatność, oczywiście że tak - nie wyobrażam sobie nieposiadania choćby kawałka przestrzeni na swój wyłączny użytek, gdzie nikt nie będzie się wtrącał). Bardzo też przypadła mi do gustu postać Hester, siostry Dziedzica. Starsza panna, której ciało daje się we znaki (niestety, wiek swoje robi...), ale umysł nadal ma bardzo sprawny, pięknie kombinuje, jak pokrzyżować niecne plany Evangeline. Ta ostatnia zaś - hm, jak dla mnie, jest po prostu wydmuszką, ale może i taka miała być? Piękna aż do bólu, nieskazitelna, perfekcyjna tak, że aż strach, ale w środku... w środku to jednak sam materializm i typowe dążenie do celu po trupach, za wszelką cenę. I to też nie do końca tak, że pozostaje absolutnie czarnym charakterem... No i gęsi! Tak, racja, nie do końca są bohaterami w dosłownym tego słowa znaczeniu, niemniej bezapelacyjnie podbiły moje serduszko.

   Technicznie - niestety w tym przypadku dysponuję jedynie e-bookami, ale chyba rozważę również wersję papierową, bo okładka bardzo do mnie mówi. O dziwo nie wychwyciłam żadnego babola - czyli albo faktycznie redakcja z korektą się spisały, albo historia pochłonęła tak bardzo, że nie byłam w stanie zwrócić uwagi na niedoskonałości. Tak że tu duży plusik.

   Całość zdecydowanie oceniam pozytywnie; zgodnie z zapowiedziami historia jest dość mroczna, aczkolwiek z oryginałem nie ma aż tylu punktów wspólnych, ile początkowo się spodziewałam. Co jest jak najbardziej do wybaczenia, skoro mamy do czynienia z retellingiem, a nie po prostu bardziej rozbudowaną wersją Gęsiareczki. Toteż jestem całkiem pewna, że jeśli ukaże się kolejny retelling pióra Kingfisher, to raczej nie będę się specjalnie długo namyślać i po niego jak najbardziej sięgnę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz