Pierwsze, co zobaczyłam, gdy spojrzałam na okładkę tej pozycji? Ano, nick, pseudonim czy jak to zwać, pod nazwiskiem autorki. She_knows_better. Moja pierwsza myśl? NO CHYBA NIE. Bo tak, dzięki Muchomorkowi i Kag coś-niecoś już o Hype Boyu wiem, a sytuacji nie poprawia też anglojęzyczny tytuł ani informacja, że jest to hit wattpada. Póki co - wattpadowe hity wszelkiej maści zasługują jedynie na przyjęcie roli podpałki bądź awaryjnej srajtaśmy. Póki co, bo nie wykluczam, że istnieją perełki, ale jak na razie po prostu nie przewinęły się przez moje ręce.
Tu uczciwie zaznaczam, że o Korei wiem tyle, co widzę w dramach, a że głównie gustuję w sukienkach (kostiumowe i fantasy), to o ichniej rzeczywistości wiem niewiele. Prawie nic. A o wytwórniach to już całkiem nic, bo tematy muzyczne (i to nie w kontekście Korei, tylko o całokształcie mówię) interesują mnie mniej niż zeszłoroczny śnieg.
Próba dowiedzenia się czegoś na temat autorki spełzła prawie na niczym; w sieci nie udało mi się wygrzebać niczego na jej temat (co jest dość mało spotykane - ale widocznie w przypadku aućtorek jest to częstsze zjawisko...), dopiero zerknięcie w podziękowania na końcu pozycji dało informację, że ma męża i dwie córki. W zestawieniu z faktem, iż Hype Boy jest siódmą pozycją w dorobku Sarneckiej? No, nie mamy do czynienia z nastolatką. Niestety treść tego dzieUka (a technicznie rzecz biorąc - ewidentnie nastoletniego fanficka o BTS) relatywnie często temu przeczy; co gorsza, miałam czasem flashbacki z Princesy Marceliny Świątek, co bynajmniej nie jest dobrym skojarzeniem. Wręcz przeciwnie...
No cóż; zachciało mi się booktouru, to mam za swoje - przynajmniej jestem o pozycję bliżej końca niż wcześniej.