2025-04-13

Sarnecka Julita - I like you, Hype Boy


Tytuł oryginalny: -
Seria: Beyond the k-pop | TBT
Książka na LC
Pierwsze, co zobaczyłam, gdy spojrzałam na okładkę tej pozycji? Ano, nick, pseudonim czy jak to zwać, pod nazwiskiem autorki. She_knows_better. Moja pierwsza myśl? NO CHYBA NIE. Bo tak, dzięki Muchomorkowi i Kag coś-niecoś już o Hype Boyu wiem, a sytuacji nie poprawia też anglojęzyczny tytuł ani informacja, że jest to hit wattpada. Póki co - wattpadowe hity wszelkiej maści zasługują jedynie na przyjęcie roli podpałki bądź awaryjnej srajtaśmy. Póki co, bo nie wykluczam, że istnieją perełki, ale jak na razie po prostu nie przewinęły się przez moje ręce.

   Tu uczciwie zaznaczam, że o Korei wiem tyle, co widzę w dramach, a że głównie gustuję w sukienkach (kostiumowe i fantasy), to o ichniej rzeczywistości wiem niewiele. Prawie nic. A o wytwórniach to już całkiem nic, bo tematy muzyczne (i to nie w kontekście Korei, tylko o całokształcie mówię) interesują mnie mniej niż zeszłoroczny śnieg.

   Próba dowiedzenia się czegoś na temat autorki spełzła prawie na niczym; w sieci nie udało mi się wygrzebać niczego na jej temat (co jest dość mało spotykane - ale widocznie w przypadku aućtorek jest to częstsze zjawisko...), dopiero zerknięcie w podziękowania na końcu pozycji dało informację, że ma męża i dwie córki. W zestawieniu z faktem, iż Hype Boy jest siódmą pozycją w dorobku Sarneckiej? No, nie mamy do czynienia z nastolatką. Niestety treść tego dzieUka (a technicznie rzecz biorąc - ewidentnie nastoletniego fanficka o BTS) relatywnie często temu przeczy; co gorsza, miałam czasem flashbacki z Princesy Marceliny Świątek, co bynajmniej nie jest dobrym skojarzeniem. Wręcz przeciwnie...

   No cóż; zachciało mi się booktouru, to mam za swoje - przynajmniej jestem o pozycję bliżej końca niż wcześniej.

2025-04-11

The White Olive Tree


Tytuł: The White Olive Tree
Chiny 2025
On: Chen Zhe Yuan jako Li Zan
Ona: Liang Jie jako Song Ran
Epizody: 38 odcinków po ok. 45 min
   Gościnny występ u Ciotki zaczynam z przytupem.

   Recenzją chińskiej dramy z tego roku.

   Długo się zastanawiałam jak napisać dla Was ta reckę. Li Zan jest inżynierem od materiałów wybuchowych, Song Ran jest dziennikarką.

   Spotykają się w ogarniętym wojną kraju….

   Ot cała fabuła. Ale to nie o niej jest ta drama. To opowieść o tym jak wrażliwa jest ludzka dusza i jak łatwo ja złamać a trudno uleczyć. O tym, że rany na ciele choć paskudne, są do ogarnięcia ale nasza dusza jest odporna na szycie czy plastry.

   Ten serial jest o walce o powrocie do normalności, po tym jak doświadczymy niewyobrażalnej traumy, o tym, jak zmienia się nasze życie, gdy jesteśmy świadkami śmierci bliskich.

   O tym, że uśmiech na twarzy często skrywa krzyk w środku.

   Chen Zhen Yuan pokazał, że jest naprawdę dobrym aktorem. Chylę czoła. Ostatnie odcinki to prawdziwa uczta. Aktorsko na najwyższym poziomie. Jego fałszywy uśmiech….podczas gdy był już tak naprawdę skorupą człowieka. REWELACJA.

   Po raz pierwszy brakuje mi słów….

   Nie wiem czy obejrzę Białe Oliwne Drzewo drugi raz. Przeorało mną dokładnie, zostawiło ze złamanym sercem. W fenomenalny sposób pokazuje mechanizm działania syndromu zespołu pourazowego, jako coś co zżera od środka, jak rak duszy.

   Bardzo to do mnie trafiło. Ilość emocji jaka mi towarzyszyła przy ostatnich odcinkach, myślę, że nie jedna z Was by się zdziwiła..

   Wiem, chaotycznie, ale nie umiem inaczej. To jest trudna drama, wywołująca refleksje ( nie da się uniknąć skojarzeń z Bliskim Wschodem czy Ukrainą). Opowieść o sierotach wojennych, o głodzie biedzie, dzieciach bez rodziców, młodych dziewczynach sprzedawanych, o walce o zachowanie resztek godności, własnej tożsamości, o przetrwaniu.

   Moja ocena: 10/10

   Czy polecam? Tak ale namawiać nie będę.

   Z tylu dram obejrzanych przeze mnie, The White Olive Tree jest najtrudniejszą.

   Bardzo dziękuję za możliwość szerzenia mojego dramoholizmu :)

2025-04-06

Tojza Artur - Cienie umysłu


Tytuł oryginalny: -
Seria: Cienie Snów (1)
Książka na LC
Im dalej w las... tym więcej drzew. Wiem, odkrycie Ameryki normalnie, Nobel się należy czy coś w ten deseń. A tak na poważniej - lektura kolejnej pozycji z serii Wojen Snów przypomina zagłębianie się w coraz gęstszy las wątków, gdzie powiązań jest coraz więcej i więcej... Tu podpowiedź dla tych, co mają tendencję do rozwiązywania zagadek, zanim zostaną wyjaśnione w trakcie fabuły: załóżcie sobie osobny zeszyt. Serio. Sama chyba też się o to pokuszę, mimo że z reguły aż tak się nie angażuję w lekturę - niemniej w tym przypadku łączenie wątków sprawia dużą frajdę; zresztą, to rozwiązanie - jak wynika z rozmowy z autorem (pozdrawiam!) - jest już stosowane przez innych czytelników. Tak że zdecydowanie coś jest w tej myśli, że trzeba to jakoś spisać, żeby nie pogubić się we wszystkich zawiłościach.

   Do Cieni umysłu podchodziłam już z niemałym entuzjazmem - zdążyłam już podreptać po ścieżce tajemnic i chaosu, nadeszła więc pora, żeby przeskoczyć na ścieżkę - jak sam tytuł sugeruje - cieni. W kolejce został już tylko (mowa wyłącznie o otwarciach ścieżek) Farreter, reprezentant ścieżki strachu. I o ile kolejność czytania (nadal mówię tylko o otwarciach ścieżek) generalnie nie ma znaczenia (zresztą, sama czytam bardzo nie po kolei pod kątem chronologii wydania), to zaznaczam, że Cienie pod kątem opisanych wydarzeń na osi czasu zdecydowanie znajdują się wcześniej niż fabuła Sekutnicy. Jednakże w niczym to nie przeszkadza, po prostu odstawiałam Leonarda DiCaprio z innej perspektywy niż miałoby to miejsce w przypadku, gdyby kolejność zaznajamiania się z tymi pozycjami została odwrócona.

   Uniwersum Wojen Snów coraz bardziej się rozrasta; powiązań pomiędzy książkami jest coraz więcej i naprawdę nie da się przejść koło nich obojętnie.

Recenzja możliwa dzięki uprzejmości autora.