2024-12-31

Podsumowanie 2024

Koniec roku sprzyja wszelkim możliwym podsumowaniom oraz planom na rok następny. Nieszczególnie planuję ogarnąć sobie listę "to do" na 2025, zwłaszcza że z jakiegoś dziwnego powodu mam ciarki jak nigdy dotąd, gdy patrzę na nadchodzącą zmianę cyferki; poza tym, nie oszukujmy się - noworoczne postanowienia bardzo często upadają i to szybciej niż mogłoby się wydawać.

   Toteż osobiście wolę wyjść z założenia, że jedyne postanowienie noworoczne to brak postanowień noworocznych i tyle; święty spokój, żadnej presji i paniki, że "miałam zrobić, ale nie zdążę!!!". Zatem nie patrzę teraz do przodu, a spoglądam wstecz, przynajmniej pod kątem blogowo-literackim.

   Będzie raczej króciutko; jeśli kto ciekaw - to zapraszam do zerknięcia!

Marillier Juliet - Syn cieni


Tytuł oryginalny: Son of the shadows
Seria: Siedmiorzecze (2)
Książka na LC
Powrót do cudownej krainy Siedmiorzecza, do krain, gdzie stara wiara i czarowny lud wciąż jeszcze się utrzymują, choć powoli przegrywają z chrześcijaństwem naprawdę był jedynie kwestią czasu. Musiał nastąpić, choć fakt faktem - chwilę mi zajęło, zanim sięgnęłam po kontynuację Córki Lasu. Jak już wcześniej wspomniałam, Siedmiorzecze liczy sobie znacznie więcej tomów, z czego w Polsce wydane są tylko dwa (i nie mam nadziei na kolejne), przy czym... właściwie można uznać, iż Córka to całkiem samodzielna całość. Wszak zawiera w sobie całą baśń...

   ... więc wszyscy dalej już żyli długo i szczęśliwie. Prawda? ... prawda?

   Tak nas uczą baśnie, ale prawdziwe życie bynajmniej nie kończy się w momencie, gdy dane przeciwności losu zostały przezwyciężone i do tego zawiązano węzeł małżeński, jakby miał być remedium na wszystkie przeszłe, teraźniejsze i przyszłe bolączki. Tyle że zwykle już nie zastanawiamy się nad tym, "co dalej?". Zrobiła to jednak Marillier, wykraczając poza ramy Sześciu łabędzi, dopisując ciąg dalszy. Czy równie udany, jak otwarcie serii? Moim zdaniem nadal jest to dobra lektura, ale... No właśnie. "Ale".

2024-12-18

Tojza Artur - Zajazd pod Cnotliwą Sekutnicą


Tytuł oryginalny: -
Seria: Trzynaste Królestwo (1)
Książka na LC
Reklama jest dźwignią handlu - prawda znana od wieków, której podważyć się nie da. A przynajmniej ja tego nie zrobię. Tylko że nie tylko handlu - rosnących stosików do przeczytania również. Dlaczego w ogóle o tym wspominam? Ano dlatego, że moje pierwsze spotkanie z autorem miało miejsce właśnie pod postem reklamowym.

   Postem całkowicie niepoważnym (znaczy się bez kijka w zadku), zupełnie odmiennym od reklam, na jakie zwykle trafiam. Zamiast podkreślania, jakie to och-ach oryginalne - wskazanie (z bardzo dużym przymrużeniem oka) motywów, jakie występują w Sekutnicy, będące jednocześnie już przewałkowanymi chyba na wszelkie możliwe sposoby. Zatem - po co w ogóle zawracać sobie łepetynę pozycją, zdawałoby się, mocno wtórną? Albo po co w ogóle ją tworzyć, mając świadomość, iż jest to nihil novi? No cóż, jak już chyba kiedyś wspominałam, tak naprawdę to właściwie wszystko już było, zmienia się jedynie sposób podania.

   Natomiast wyraźna samoświadomość autora oraz sposób, w jaki została napisana reklama spowodowały, że nie przeszłam obok całkowicie obojętnie. Odnotowałam istnienie Sekutnicy, wrzuciłam sobie na absurdalnie długą listę "kiedyś to wszystko na pewno przeczytam" i... parę tygodni później w oczy mi wpadł nabór recenzencki. Ani chybi - znak, że jednak do przeczytania teraz, nie kieeeedyś! Zatem - czy faktycznie nie ma tu nic nowego i czy od sztampy tak bolą zęby, że książkę można by jedynie powiesić w wychodku, gdyby istniała wersja papierowa? I czy naprawdę tak bardzo istotny jest fakt, iż Sekutnica ukazała się własnym sumptem, a nie pod szyldem wydawnictwa z już ugruntowaną pozycją? Otóż: niekoniecznie!

Recenzja możliwa dzięki uprzejmości autora.

2024-12-14

Jak czytać...? - Kubasiewicz Magdalena

No właśnie. W jakiej kolejności czytać książki pióra Magdaleny, a tych - nie da się ukryć - tak mało znowu nie jest? Pogubić się bardzo łatwo (w końcu to nie tylko książki, ale i opowiadania rozsiane po antologiach); chwilami sama się muszę dobrze zastanowić, mimo że twórczość autorki obserwuję od dawna i chyba nie przegapiłam niczego jej autorstwa (pomijam kryminały niemające nic wspólnego z fantastyką). Nic dziwnego, że byłam świadkiem pytań zagubionych duszyczek, które nie bardzo wiedziały, z której strony ugryźć temat...

   Stąd też i ten post; w zamierzeniu ma być aktualizowany, o ile nie zgubię własnej głowy i tym samym nie zapomnę o jego uzupełnieniu. Zaznaczam: tutaj skupiam się tylko i wyłącznie na fantastyce!

2024-12-01

Valentine Vera - Unhinged


Tytuł oryginalny: -
Seria: -
Książka na LC
Co, jak, dlaczego... Dlaczego ktokolwiek wpadł na TAKI pomysł, dlaczego - wiedząc, iż to jest TAK absurdalne - skusiłam się na stracenie jakiejś godziny ze swojego życia, żeby zapoznać się z tym... czymś... czymś, co zdecydowanie wykracza poza wszelkie ramy, jakie są mi znane. Czymś, co każe się zastanowić nad "kim jesteśmy, dokąd tuptamy, że takie absurdy się pojawiają". Absurdy godne, nie wiem, chyba największego zagłębia fetyszy na stronach XXX, bo inaczej się tego nie da nazwać...

   ... ale o czym tak właściwie mówię? O Unhinged, którego lektura tym bardziej była fascynująca ze względu na mój brak znajomości inglisza, co zaskutkowało wrzuceniem pliku do Google Translatora. Jak najmądrzejszy wujaszek wszystko tłumaczy - chyba nikomu nie trzeba wyjaśniać. Radzić sobie radzi, ogólny sens da się pojąć, ale o konwersji do przyjętych u nas zasad konstrukcji (dialogi!) można zapomnieć. Nawet nie wiecie, jak bardzo doceniłam po tej lekturze pracę tłumaczy i redaktorów, dzięki którym otrzymujemy anglojęzyczne pozycje w formie dostosowanej do naszych reguł pisowni.

   Oczywiście, ja niewinna, przeczytałam to tylko za sprawą niezrównanej Kag, bo sama bym nie wpadła na pomysł, żeby szukać wśród lektur niemających polskiej wersji... A zapewniam, że Unhinged przebija Nawiedzoną waginę. Tyle że to drugie miało już więcej sensu.