2025-05-29

Kingfisher T. - Zagłada puka do drzwi


Tytuł oryginalny: A Sorceress Comes to Call
Seria: -
Książka na LC
Są bajki i bajki... O ile Koreański koncert uczuć jest naiwną bajeczką bez większego polotu, umiejscowioną w prawdziwym świecie, tak Zagłada... Cóż, wystarczył mi jeden rzut okiem na opis książki i nazwisko autora, żeby po prostu wiedzieć.

   Wszak już wcześniej Kingfisher wzięła na tapet baśnie i przekuła je w Pokrzywę i kość - ale w tym przypadku trudno mówić o konkretnej opowieści; ot, są pewne znane elementy, splatające się w jedno. Tutaj jednak pisarka wrzuciła na warsztat konkretną - myślę, że również i dość znaną - baśń braci Grimm, Gęsiareczkę. Oczywiście przy tej okazji odkopałam również i samą baśń (mam nadzieję, że posiadana wersja rzeczywiście jest bardzo bliska oryginału - nie ma to jak stare wydanie, niestety chociażby po Śpiącej królewnie widzę, że pewna cenzura i tak się wkradła), żeby odświeżyć pamięć i ocenić, jak bardzo Zagłada opiera się na pierwowzorze.

   Cóż mogę rzec...? Duch baśni w pewnej części zdecydowanie został zachowany, a poza tym - nie będzie novum (przynajmniej dla tych, co już się przyglądali tej pozycji) stwierdzenie, iż jednocześnie ta historia zyskała sporo mroku. Tak, nie obyło się bez solidnego zamieszania w kotle i sięgnięcia po całkowicie niesłodkie przyprawy... Zainteresowani? To zapraszam do dalszej lektury!

2025-05-23

Grabowska Katarzyna - Koreański koncert uczuć


Tytuł oryginalny: -
Seria: -
Książka na LC
Sięgając po kolejną książkę w ramach BZK już klasycznie spodziewałam się Sodomy i Gomory oraz obfitego podlewania mózgu i oczu domestosem. Co ja mówię, jakiego podlewania - prania wręcz, namaczania, wyżymania i ponownego namaczania. Eksterminacji szarych komórek również. Tymczasem zostałam całkiem miło zaskoczona...

   No dobra, miło to jednak ciut nadużycie, biorąc pod uwagę, że w tym dzieUku znajduje się więcej niż jedna bzdura, niemniej stwierdzam, że przy tej książce praktycznie odpoczęłam, o czym świadczy również nieoznacznikowanie z góry na dół na niemal każdej stronie (oczywiście zapraszam na sam koniec, jest porównanie), co zdecydowanie jest sygnałem, iż nie jest TAK źle. Tak że tutaj zdecydowanie mamy do czynienia z o wiele dojrzalszą pisarką (rocznik '72 poniekąd zobowiązuje), co przekłada się na całokształt. W swoim dorobku na ponad 30 pozycji (z czego kilka pod nazwiskiem Stachowiak - próbowała sił w fantastyce), do tego - wedle opisu - zainteresowana kulturą i tradycją Dalekiego Wschodu. No cóż... ale o tym za chwilę.

Tak, dokładnie tak - uwaga na bardzo nisko latające spojlery. Ale za to nie narazicie się na wypalenie oczu!

2025-05-04

Strawińska Katarzyna - Cassandra


Tytuł oryginalny: -
Seria: -
Książka na LC
Jak napisać o wspaniałym (jak patrzę jednym okiem w internety, to niestety ten wątek jest popularny, jeśli nawet nie rozchwytywany) age gapie, nie mówiąc, że pisze się o age gapie? Wydaje mi się, że znam odpowiedź, ale... po kolei!

Kochany pamiętniczku, po lekturze Little Stranger byłam pewna, że zostałam zahartowana, jeśli chodzi o bzdury klepane przez aućtorki i wydawane przez kogoś, kto najwyraźniej miał w dzieciństwie zbyt śliski kocyk. Niestety rzeczywistość brutalnie to zweryfikowała, udowadniając przy okazji, że poprzednia masowa zagłada szarych komórek nie była ostateczna, bo właśnie się przekonałam, że wspomniane komórki znalazły się w stanie agonalnym. Przed natychmiastową śmiercią uratowało je to, że to dzieUo po prostu odłożyłam i poszłam zająć się czym innym - ale może większą łaską byłoby nieodraczanie tego wyroku. Jak na razie trwam w postanowieniu, żeby skończyć Cassandrę, mimo że już na 13 stronie (co daje tak naprawdę 7 stronę właściwego tekstu) poczułam, że naprawdę mam dość...

   I w ten sposób docieramy do mojego kolejnego etapu wspaniałej przygody z Booktourem złych książek. Szczegół, że już praktycznie na starcie lektury jestem na skraju wytrzymałości (wedle wszelkiego prawdopodobieństwa moje pokłady cierpliwości dla odwrotnej inteligencji co niektórych znacznie zmalały), przez co najprawdopodobniej ten tekst będzie pisany na bieżąco, przynajmniej w jakiejś jego części. Bo naprawdę, już mi wszystko opadło, a nie można powiedzieć, że cała fabuła naprawdę się zaczęła...

   Klasycznie - trudno znaleźć jakiekolwiek informacje na temat autorki i nawet niespecjalnie się temu dziwię; bardziej mnie już dziwi, że pisarka ma odwagę pokazać twarz w zestawieniu z tym... czymś. I że to na LC ma ocenę 7,1/10 (choć to akurat nie powinno; żadna nowina, że takie guana zbierają dobre oceny) - w opinie już nie patrzyłam, nie mam na to nerwów. Wracając do autorki - Cassandra jest jej czwartą wydaną książką, czyli to już nie taka debiutantka... co bynajmniej nie przeszkadza(ło) w stworzeniu kolejnego koszmarka.

Porzućcie wszelką nadzieję ci, którzy tu wchodzicie.
Jeśli myślicie, że jest źle - nie, jest jeszcze gorzej, niż podejrzewacie.

Uwaga na nisko latające spojlery. Nie, nie są one ukryte.

Doradzana natychmiastowa ewakuacja przy jakimkolwiek kontakcie z tym dzieUem. Opcjonalnie użycie miotacza ognia.

Ostrzegałam.