2024-05-29

Kingfisher T. - Wypieki defensywne


Tytuł oryginalny: A Wizard’s Guide to Defensive
Baking

Seria: -
Książka na LC
Lubicie wypieki? Słodkie (lub nie) i pachnące tak, że nawet umarłego mogłyby skłonić do wygrzebania się z trumny. A piec lubicie? Osobiście nie ukrywam, iż lubię się czasem zamknąć w kuchni i zaprosić do domu choć odrobinę piekarnianych zapachów; dzieje się wtedy prawdziwa magia. Z bezkształtnej często papki powstaje... coś. I wydaje się znikać jeszcze szybciej niż trwał cały proces przygotowywania...

    Niedziwne więc, iż zaciekawiła mnie propozycja wydawnictwa SQN, już z okładki krzycząca, iż będzie bardzo piekarniczo. A że niby to młodzieżowe? Oj tam, oj tam, wewnętrzne dziecko trzeba pielęgnować, zwłaszcza że za rogiem mamy Dzień dziecka. Dlaczego by więc nie uraczyć się literaturą - w założeniu - lżejszą niż ąę pozycje dla mocno już dorosłych? Ano właśnie. Zwłaszcza że osobiście w fantastycznym poletku i tak wystrzegam się podejścia, że jak coś jest YA, to automatycznie fu-fu i nie ruszać, bo wstyd, hańba i tak dalej.

    Ale, ale, coś odpływam z dywagacjami, zatem - do brzegu więc. Co dobrego upiekł jegomość T. Kingfisher? A raczej jejmość Ursula Vernon, kryjąca się za pseudonimem, pod którym - jak dowiadujemy się z końcowych podziękowań - wydaje pozycje o mroczniejszym klimacie niż ten, do których przyzwyczaiła swoich odbiorców. W Polsce twórczość tej pisarki pojawiła się dokładnie rok temu (czyli w maju 2023, jeśli wierzyć datom na LC) i jak na moje oko zebrała już całkiem niezłą grupę fanów.

2024-05-20

Andrews Ilona - Płoń dla mnie


Tytuł oryginalny: Burn for me
Seria: Ukryte dziedzictwo (1)
Książka na LC
Na książki Ilony Andrews (hm... ale to za momencik) zabierałam się od dość dawna. Jak to jednak bywa, na pierwszy plan wysuwały się inne lektury lub coś zgoła innego. I tak pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki musiało poczekać. Wróć.

    Mówiłam że "za momencik"? No właśnie, bo Ilona Andrews nie jest autorką. Właściwie to nawet nie istnieje. Za tym pseudonimem  - bo to właśnie jest pseudonim - kryje się małżeństwo: Ilona i Andrew (brzmi znajomo?) Gordon. Czy to w czymkolwiek przeszkadza, jeśli chodzi o odbiór lektury? Oczywiście że nie, niemniej odnotowuję ten fakt z czysto kronikarskiego obowiązku.

    Samo zaś spotkanie z twórczością tegoż małżeństwa śmiem uznać za całkiem udane. Nie wiem, jak wy, ale osobiście już sam tytuł odbieram co najmniej dwojako i...

    ... nie można powiedzieć, żeby to nie miało żadnego uzasadnienia. Ale nie, bynajmniej, nie jest to pozycja, którą mogłabym wrzucić w całości do szufladki "romans", bynajmniej - nadal jest to solidny kawał lektury z gatunku urban fantasy.

2024-05-19

Sanderson Brandon - Rytmatysta


Tytuł oryginalny: The Rithmatist
Seria: Rytmatysta (1)
Książka na LC
Sandersona prawdopodobnie nie trzeba przedstawiać - w świecie fantastyki jest to jednak bardzo dobrze znane nazwisko; na tyle, że czasem mam wrażenie iż ten pan wyskoczy mi z lodówki. Nie zrozumcie mnie źle - o ile są nazwiska, przy których się wzdycha "ledwo wydał książkę, to już kolejna, i jakim cudem ma być dobrej jakości, skoro nawet nie ma czasu na research. A poza tym to już mam go w lodówce i zaraz wyskoczy z ustępu", to naprawdę w tym przypadku nie ma to pejoratywnego wydźwięku. Jak dla mnie - niewiele jest osób, które potrafią pisać tyle, co on i robić to naprawdę dobrze. A dodać do tego jeszcze kreację uniwersum (chociażby Cosmere! Gdzie bynajmniej nie jest to jeden świat, lecz wiele), odmiennych systemów magii... Ilość nici, z których tka swój gobelin jest naprawdę przeogromna i podziw budzi, iż nie splątały się okrutnie, tworząc bezkształtny supeł.

    I choć Cosmere jest czymś, co nasuwa się jako pierwsze po usłyszeniu "Sanderson", to na tym twórczość tego autora bynajmniej się nie kończy - czego przykładem jest choćby "Rytmatysta", pozycja skierowana do młodszych odbiorców, co zdecydowanie nie oznacza, iż dorosły nie będzie się przy niej dobrze bawił. Wręcz przeciwnie - osobiście praktycznie zapomniałam o całym świecie, gdy tylko uniosłam okładkę i weszłam w nurt utkanej opowieści...

2024-05-18

Z kłakiem w literacki świat!

Dzień dobry, świecie! Choć chwila, ze światem przywitałam się parę ładnych dekad temu... więc jeszcze raz: dzień dobry (lub zły, jeśli tak wolicie - wszak nie chwali się dnia przed zachodem słońca) wszyscy wędrowcy, którzy zbłądziliście wśród ścieżek Internetu i trafiliście tutaj!

    No dobrze, pierwsze koty za płoty, więc...? Co my tu właściwie robimy? Nie ukrywam, że trochę zostałam do tego namówiona; już kiedyś parałam się pisaniem książkowych opinii, to jednak wskutek różnych zawirowań życiowych ta część mojej działalności została zarzucona. Na zawsze, zdawałoby się.