2025-03-22

Lark Sophie - Nie ma świętych


Tytuł oryginalny: There Are No Saints
Seria: Grzesznicy (1)
Książka na LC
Czytaj książki, mówili, będziesz miała szersze horyzonty, mówili. Książki uczą, bawią, wychowują. Podobno. Bo praktycznie... Szczerze? Mam wrażenie, że już w Harlequinach sprzed dwóch dekad było więcej sensu niż w tym... czymś. Co gorsza, Little Stranger naprawdę dokonał masowej eksterminacji moich szarych komórek, bo w pewnym momencie uznałam, że książka jest niezła. Ale spojrzałam ponownie na stosik znaczników (może znacznie mniejszy niż w booktourowym poprzedniku, ale nadal - trochę ich poszło; oczywiście porównanie jest na końcu posta), zerknęłam jeszcze raz na komentarze i na pozaznaczane fragmenty... No nie. To nie jest dobra książka.

   Na dodatek ma minusa już na samym wstępie - trigger warningi znajdują się na skrzydełku obwoluty, przez co początkowo ich w ogóle nie zauważyłam; dopiero jak zreflektowałam, że halo, coś nie gra, chyba powinny być - dopiero wtedy, przy dokładniejszej weryfikacji zawartości dzieUka, je odkryłam. Tak że moim zdaniem to już duża niedoróbka, bo możliwe, że znacznie więcej osób olewa skrzydełka, przechodząc po prostu do treści. Kolejny minus - playlista. Nie wiem, dla mnie książka ma być książką, zamkniętą całością, a nie, że jeszcze mam sobie kaczkować/googlować teksty wskazanych utworów. Ponoć ta moda na playlisty do książek przypełzła z wattpada - no nie powiem, żebym ją uważała za mądrą.

   O samej aućtorce próżno szukać (jakby zaprząc OSINT do pracy, to może by i wygrzebał, a że się nie znam...) konkretniejszych informacji; z obwoluty się dowiadujemy, że tworzy inteligentne i silne postacie (śmiem twierdzić, że nie), choć nie wolne od wad, co jest po prostu tłumaczeniem info latającego po sieci. A, no i mieszka z mężem i trójką dzieci. Zagłębiając się w odmęty internetów wygrzebałam jeszcze, że pani sprokurowała sama sobie bombę, przez co najwyraźniej obecnie jest posądzana o rasizm i cancelowana... Ale to detal, bo nie o inbie tu mowa, tylko o Nie ma świętych.

   Cóż mogę rzec... o tempora, o mores!

2025-03-17

Stewart Andrea - Wojna kości


Tytuł oryginalny: The Bone Shard War
Seria: Tonące cesarstwo (3)
Książka na LC
Ostatnie spotkanie z trylogią Tonącego Cesarstwa rozciągnęło mi się w czasie, zdecydowanie przeobrażając w kac książkowy. Zjawisko jednocześnie pożądane i nie; bo przy czymś takim średnio wiem, co dalej zrobić ze swoim życiem (nie mylić z otępieniem wywołanym masową zagładą szarych komórek po przeczytaniu guana), trochę niedowierzam, że to już naprawdę koniec i nigdy więcej już nie ujrzę ossalenów, które skradły mi serce. I jednocześnie jakoś nie jestem w stanie tak po prostu, jak gdyby nigdy nic, z marszu sięgnąć po kolejną pozycję...

   Może i narzekałam na poprzedni tom, jeśli jednak chodzi o Wojnę kości... Jakoś nie potrafię skojarzyć, by coś szczególnie mnie zirytowało. Czy to przez to, ze lekturę miałam rozłożoną na naprawdę dłuższy czas, z przerwą na guano-którego-tytułu-nie-wymieniam (na jego tle to już nawet Dziewiąty mag jest majstersztykiem), czy może jednak faktycznie nie potknęłam się o coś, co nie spodobało mi się na tyle, by wlepić pomarańczową kartkę. Stawiam bardziej na drugą opcję, co tylko daje dodatkowe punkty.

   Jak na zwieńczenie serii przystało - najważniejsze tajemnice w końcu zostają wyjaśnione. Bystrokamień, ossaleny, wyspy i przyczyny ich tonięcia - te zagadki frapowały od samego początku. Niestety autorka nie ujawniła absolutnie wszystkich sekretów - nadal pozostają pewne kwestie, o których chciałabym się więcej dowiedzieć, ale cóż zrobić...

2025-03-10

Rivers Leigh - Little Stranger


Tytuł oryginalny: -
Seria: The Web of Silence Duet (1)
Książka na LC
Zazwyczaj nie zaczynam pisać tekstów przed ukończeniem lektury, ale tym razem ewidentnie muszę, bo się uduszę... Tak, jest to kolejna pozycja z cyklu BZK, tyle że tym razem to ja dołożyłam pozycję do stosika, za podpuszczeniem Muchomorka.

   I dosłownie czuję, jak szare komórki hurtowo mi umierają.

   Do głosu w tym miejscu dochodzi pytanie, które dobitnie wyartykułowała Kagi (buziaczki): co aućtorki mają w głowach, że takie coś piszą oraz co czytelniczki - że IM SIĘ PODOBA. Nie wiem, nie mam pojęcia, odpowiedź to niby guano, ale w tej chwili jest to po prostu obraza dla poczciwego guana, którego nie jest winą, że ciała ludzkie i innych istot działają w taki, a nie inny sposób, przez co powstaje niezbyt lubiany produkt uboczny. Takie guano to przynajmniej wynik uczciwej pracy układu trawiennego, a nie dzikich fantazji... no słów mi brak, po prostu brak.

   W poszukiwaniu odpowiedzi zapuściłam się na portal LC, gdzie zaliczyłam kolejne zwątpienie - 9x10 gwiazdek, 12x9 gwiazdek, 29x8 gwiazdek, 35x7 gwiazdek. Niby żadne zaskoczenie, ale: JAK, DLACZEGO, ZA JAKIE GRZECHY, LUDZKOŚĆ ZDECYDOWANIE UPADŁA. Bo, sprawdziłam, przeważnie to nawet nie są konta z dodanymi kilkoma książkami na krzyż. Ja też zresztą upadłam, skoro dałam się podpuścić i nawet dobrze nie sprawdziłam, z czym dokładnie będę mieć do czynienia. A wygląda na to, że z tffurczością kolejnej pani, zajmującą się naukowo dziedziną z grupy biologicznej (już druga taka, po Bride - nie wiem, może do pisania takich bzdur popycha zajmowanie się biologią właśnie? Mam cichą nadzieję, że to jednak nie jest reguła, a przypadek, bo inaczej wybitnie czarno widzę jakiekolwiek sensowne odkrycia naukowe). Niestety, z tego co widzę, to trochę już książek napłodziła, niemniej ja podziękuję. Za ciąg dalszy niniejszego guana również (nie, Muchomorku, NIE DAM SIĘ NAMÓWIĆ).
Uwaga na nisko latające spojlery. Nie, nie są one ukryte.

Tak, zawarte tu treści są +18 i wywołują odruch wymiotny.

Jeśliś niewinną istotą - tak, to jest dobry moment, żeby zamknąć kartę z tą recką. I wyrzucić książkę z koszyka zakupowego, jeśli zamierzasz to kupić.

Ostrzegałam.

2025-03-08

Andrews Ilona - Szafirowy płomień


Tytuł oryginalny: Sapphire flames
Seria: Ukryte dziedzictwo (3,5&4)
Książka na LC
Nie powiem, trochę stęskniłam się za rodziną Baylorów, zwłaszcza że nie zasiadłam do czytania kolejnej części od razu, jak tylko wyszła. Trudno się mówi, nie można mieć wszystkiego, doba z gumy nie jest (a szkoda) i tak dalej, i tak dalej. Wymieniać można długo, w każdym razie - mniejsza z tym, bo nie o powody chodzi, a o samą książkę.

   A to... jak dla mnie - mlem, pisarskie małżeństwo nadal w formie. Wprawdzie nie jest to już stricte to samo, bo - jak już we wcześniejszym tekście wspominałam - trylogia Nevady się zamknęła i główną bohaterką została jej młodsza siostra, Catalina. Niemniej, klimat jak najbardziej pozostał ten sam, więc powodów do narzekania specjalnie nie ma. Co najwyżej na to, że czasu na czytanie mniej niż by się chciało, a słowa czasem nieszczególnie chcą się kleić...

   W każdym razie - zwracam uwagę, że choć tytuł brzmi Szafirowy płomień, to Fabryka Słów w tym wydaniu umieściła również nowelkę Diamentowe iskry, która - wg mojego rzutu okiem w internety - za granicą stanowi osobną pozycję. Mi osobiście bardziej pasuje rozwiązanie 2w1 - zdecydowanie lepsze dla portfela 😉. Generalnie rzecz ujmując, w moim odczuciu Iskry nie są pozycją obowiązkową, tzn. dobrze je znać, ale nie są niezbędne do zrozumienia fabuły Szafirowego płomienia.